Chodziłam sobie po terenach watahy. Był już zmrok, więc trochę wiało. Nagle poczułam jakiś dziwny ból w łapach. Zauważyłam że wdepnęłam w pokrzywy. Ból był nie do zniesienia. Myślałam że zaraz upadnę na ziemię, zaczęło mi się kręcić w głowie. Osunęłam się na ziemię. I w tym samym momencie skoczyło na mnie coś wielkiego. Po chwili zauważyłam że mam rozcięty bok, a tuż za mną stoi puma. W obecnym stanie nie byłam w stanie się obronić. Puma zaczęła się powoli do mnie zbliżać. Zaczęłam wrzeszczeć:
-POMOCY!
I nagle zza krzaków wybiegł Patch i rzucił się na pumę. W tym samym momencie straciłam przytomność. Obudziłam się przed jaskinią Patcha.
-Dobrze się czujesz-spytał się Patch
-Tak średnio
-To może lepiej żebyś nie wstawała
-Nie, łapy mnie nie bolą, tylko rozcięty bok
-Ale mimo wszystko leż
-Dziękuję
-Za co?
-Za to że mnie uratowałeś
-E tam... Nie ma za co
-Jest za co-upierałam się-Uratowałeś mi życie
-To nic takiego, pewnie gdybyś nie miała pokaleczonych łap to dała byś jej radę
-Kto to wie...
Zapadła chwila ciszy.
-Patch?
-Hmmm?
-Wiem że zazwyczaj jest na odwrót, że to basiory się pytają, ale... Zostaniesz moim partnerem-wydukałam
< Patch jak brzmi odpowiedź?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz